25 października 2012

Zostań spamerem, czyli konkursy na głosy

Nadszedł złoty wiek konkursów na głosy i nie zanosi się na to, by sytuacja ta miała się zmienić. O przyczynach było już w poprzedniej notce: chodzi o to, by jak najwięcej osób odwiedziło daną stronę lub polubiło określony fanpage. Dodajmy do tego "zwykłą", zakrojoną na szeroką skalę, reklamę marki - tak rodzi się przepis na ten znienawidzony rodzaj konkursów. Znienawidzony przez nas, kochany przez organizatorów.

Dlaczego znienawidzony?

 

Konkursy na głosy pochłaniają mnóstwo czasu. Zalewanie skrzynek mailowych, wiadomości prywatnych i facebookowej tablicy błagalnym zawodzeniem o "lajknięcie" z pewnością uszczupli w końcu grono naszych znajomych, a w dodatku nie jest specjalnie grzeczne i przyjemne - koniec końców ma wiele wspólnego z żebraniem. Oprócz tego trzeba zastanowić się: jaka część poproszonych osób faktycznie zagłosuje? (Bardzo, bardzo) optymistycznie można założyć, że będzie to 30%. Bądźmy jeszcze większymi optymistami - przyjmijmy, że jesteś popularny i masz pół tysiąca znajomych. Sto pięćdziesiąt głosów - mało? Nie, pod warunkiem, że walczysz o torbę na wrotki albo szminkę.

Jak on to robi, że ma tyle lajków? Ja nawet nie znam tylu ludzi!

 

Jeśli nagrodą jest coś wartościowego, a tak bywa często w  konkursach na głosy (by gra była warta świeczki), należy spodziewać się jednego: nagle okaże się, że co trzeci uczestnik zna więcej osób niż prezydent. Rozdziawiamy paszczę, kiedy naszym rywalom przybywa po kilkaset głosów dziennie, a pod koniec idą one w tysiące. "Ktoś kombinuje z aplikacją!", "on musi oszukiwać!" - jasne, takie sytuacje się zdarzają, ale tylko czasami - przeważnie jednak oddanie głosu musi być poprzedzone rejestracją na portalu i dotyczy to nie tylko Facebooka. Można zakładać nowe profile i skrzynki mailowe - to czasem też jest możliwe, ale często można kliknąć tylko raz z danego IP (komu chce się bawić w proxy?), a na FB konta bez żadnych znajomych prawdopodobnie nie przejdą weryfikacji, która ma miejsce coraz częściej (bo organizatorom nie opłacają się fikcyjni fani - zamiast tego wolą być postrzegani jako uczciwi przez tych realnych, zwłaszcza jeśli chodzi o producentów czegokolwiek). Skąd więc te wszystkie głosy i lajki?

Odpowiedzią na to pytanie są kółka wzajemnej adoracji i "grupy wsparcia". Głosujemy - pomagamy, Klikamy każdemu codziennie czy też po prostu Głosujemy to grupy na FB, które można znaleźć w ciągu kilku sekund, a gdyby człowiek pogrzebał głębiej - znalazłoby się ich pewnie kilkanaście (albo więcej). Głównym "zagrożeniem" są jednak fora, zwłaszcza e-konkursy - to tam zbierają się ci najbardziej zdeterminowani. Nie chodzi bowiem tylko o rozsyłanie spamu - to tylko ułamek czasu, który trzeba poświęcić na zdobycie nagrody, działa tu bowiem system "klik za klik". Prawdopodobnie większość z tych setek (tysięcy) głosów okupionych zostało polubieniem pracy kogoś innego, kliknięciem w jego ref-link, zarejestrowaniem się z polecenia itd. To wbrew pozorom mnóstwo czasu spędzonego na monotonnej pracy i równie nudne rozliczenie się z tej pracy, bo każdemu należy dać potwierdzenie zagłosowania (najczęściej podając stan po zalajkowaniu albo kopiując komunikat pojawiający się po oddaniu głosu). Oprócz tego trzeba być na bieżąco i trzymać rękę na pulsie, by nie okazało się, że pięć osób z danej grupy zaczęło zbierać głosy parę dni wcześniej - często zasoby "wolnych lajków" w grupie szybko się wyczerpują, a nasza konkurencja wyprzedza nas o dwie długości.

Mnóstwo wolnego czasu, determinacja, cierpliwość, brak uczulenia na wykonywanie w kółko tej samej czynności (pożądane doświadczenie przy taśmie produkcyjnej) - tak się wygrywa konkursy na głosy. Dlatego nigdy tego nie robię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz